Elbląg Soundmarks

room 57 ECHOES

Elbląg

Elbląg Soundmarks Impresja na temat pejzażu dźwiękowego miasta

Odkąd pamiętam, przechadzając się ulicami Elbląga – słuchałem. Fascynowały mnie dźwięki, które próbowałem wyłowić z szumu. Zamykałem oczy i starałem się przypisać je do miejsca, urządzenia, środka transportu... Taka zabawa małego chłopca. Skupiałem się na tych generowanych nie przez naturę, lecz przez człowieka. Wśród świergotu wróbli i jaskółek, szumu starych lip w otoczeniu dzielnicy, gdzie się wychowałem, można je było bardzo łatwo wyodrębnić. Były ciekawe, inne niż tło natury, ingerujące, ale i intrygujące.

Każda wycieczka „do miasta”, jak zwykliśmy mawiać na wyjazd tramwajem w okolice dzisiejszego Centrum czy Starego Miasta, była niesamowitą przygodą. Trasa tramwaju krzyżowała się z torami kolejowymi przebiegającymi przez środek miasta. To poniemiecka Kolej Nadzalewowa – HUB. Przejeżdżający pociąg skutecznie dezorganizował ruch w mieście. Tramwaj przecinał szlak kolejowy z głośnym zgrzytem i zatrzymywał się na przystanku przy gmachu sądu. Tu o godzinie dwunastej można było usłyszeć dźwięk mechanicznego kurantu, grającego starą żuławską melodię z wieży wspomnianego gimnazjum – obecnie ratusza. Dziwne jest to, że pamiętam intrygującą, monumentalną barwę dźwięku pozytywu, a melodii, choć dziś ją znam, dopasować do niego nie potrafię. Następny przystanek tramwaju to plac Słowiański, brama do – wówczas nieistniejącego już i jeszcze – Starego Miasta.

Na placu Słowiańskim wysiadaliśmy. Szedłem za rękę z rodzicami do babci. Dochodziliśmy do Starego Rynku i monumentalnej wieży „kościoła zabytkowego”. Bilim-bam, bam-bam... Rozpoczynał się głośny spektakl bicia dzwonów. Ich dźwięk przytłaczał wszystko – dominował w audiokrajobrazie. Historia dzwonów obecnej katedry Świętego Mikołaja jest bardzo bogata. Pierwsze instrumenty istniały tam już w połowie XIV wieku. Słynny pożar z 26 kwietnia 1777 roku, który strawił świątynię i jej trzy wieże oraz znaczny fragment Starego Miasta z ratuszem, spowodował, że na długi czas zamilkły. Kościół odbudowano jedynie z niewielką sygnaturką i dopiero w 1907 roku, po zbudowaniu nowej, 97-metrowej wieży, umieszczono tam sześć dużych dzwonów, które w 1917 roku zostały przetopione na potrzeby militarne Wielkiej Wojny. Nowe, które pojawiły się w 1928, spotkał podobny los w kolejnej wojnie. Obecne trzy stalowe dzwony pochodzą z rozebranego pod koniec lat czterdziestych kościoła Świętej Anny.

Fontanna Neptuna, zwana „śpiewającą”, stała do 1945 roku w miejscu, gdzie zwykłem z rodzicami skręcać z ulicy Kowalskiej w ulicę Stary Rynek. Od XIII wieku była głównym dystrybutorem wody na elbląskiej starówce. Woda do studni doprowadzana była specjalnym rurociągiem. W staroniemieckim Pfeife oznacza flet, piszczałkę, ale także rurę – i dlatego fontannę nazywano Pfeifen Brunnen, Gwiżdżące Źródło. Czy rzeczywiście gwizdała? Mogłem to sobie tylko wyobrazić...

Upalne letnie dni były pretekstem do wypraw z domu nad wodę. Chodziłem z kolegami z ulicy na odkryty basen. Nigdy nie szło się prosto do celu, zawsze gdzieś trzeba było zakręcić. Wychodziliśmy z naszej dzielnicy na ulicę Sadową i wspinaliśmy się pod górkę w stronę przejścia przez poniemiecki cmentarz na Wzgórzu Napoleona. Na dawnych mapach wzgórze to oznaczone jest jako Napoleonsberg – Góra Napoleona. Nie bez powodu: 8 maja 1809 roku cesarz Francuzów odebrał w tym miejscu defiladę. Na jego cześć tuż przy skarpie posadzono dąb, przez nas, dzieci, nazywany „świętym dębem”. Poniemiecki cmentarz był zalesiony, kwatery – łatwe do odróżnienia, choć zarośnięte, a nagrobki zdewastowane. Szliśmy w ciszy. Cmentarz wypełniały odgłosy leśnych ptaków, bzyczenie owadów latających wokół pachnących lip. To jedna z najważniejszych poniemieckich elbląskich nekropolii, zarazem jedyna ocalała.

Nasz cel to basen – ruszaliśmy więc dalej. Krajobraz dźwiękowy zaczynał wypełniać gwar i plusk dzieci kąpiących się w tzw. brodziku, niecce w kształcie dużej nerki o wymiarach około 30×20 metrów. Bliżej dużego basenu pojawiał się hałas co najmniej tysiąca osób. Słyszałem plusk wody, gwizdki pływających na łódkach ratowników, głosy wzmacniane przez megafon, który – sprzęgając się – zagłuszał je ostrym piskiem, nawoływania sprzedawców napojów i lodów, kakofonię z radyjek tranzystorowych, śmiech i krzyki. W momencie otwarcia, w 1934 roku, był to największy tego typu basen w Europie. Miał niespotykane, jak na standardy basenów miejskich, wymiary: 100×230 metrów, głębokość do 3 metrów, a powierzchnia lustra wody wynosiła 3,4 hektara. Przez środek basenu biegł pomost z charakterystycznym garbem, pod którym mogły przepływać łódki z ratownikami, a który dzielił go na dwie części: strzeżoną i niestrzeżoną. Pamiętam, jak hałas ludzi wypełniał tę przestrzeń. Nie chcąc go słyszeć, zanurzałem się w wodzie... nurkowałem i odkrywałem inne dźwięki.

Po wyjściu z basenu kierowaliśmy się do Bażantarni, idąc wzdłuż torów tramwaju nr 2. Tuż za pętlą rozpoczynał się trakt – aleja w stronę lasu, przecięta na wstępie wartką rzeką Kumiela, chlupoczącą i szumiącą pod wyasfaltowanym mostkiem. Za nim wchodziło się w świat zupełnie innych dźwięków. Doskonale pamiętam tę umowną, ale i wymowną granicę: między cywilizacją a naturą. Bażantarnia, po niemiecku zwana Vogelsang, czyli Ptasi Śpiew, od XIX wieku była miejscem wypoczynku elblążan. Znajdowała się w niej świetna mała architektura w postaci wybudowanej na początku XX wieku muszli koncertowej z tarasami i gospodą naprzeciwko. W restauracji siedziało kilka osób, przez jej otwarte okna dobiegały ciche rozmowy i stukot sztućców o talerze. Wskoczyliśmy na scenę muszli. Jej kształt powodował, że pośrodku słychać było to, co działo się przed nią. To dziwne odczucie, gdyż nie można było ustalić kierunku, z którego dochodził dźwięk, bo kiedy patrzyło się na widownię, pojawiał się z tyłu głowy. Niesamowita przygoda dźwiękowa. Bawiliśmy się, szepcząc do siebie to z muszli, to z widowni, z tego jej punktu, z którego dźwięk docierał najlepiej.

Od tamtych chwil minęło ponad trzydzieści lat, miasto się zmieniło i jego audiosfera też. Stare Miasto się odbudowuje. Latem pełno tu turystów. Zgiełk, hałas, warkot samochodów, muzyka z licznych lokali gastronomicznych, ruch dostawców. Dzwony katedry ciągle dominują, choć przytłumione – teraz odbijają się od fasad rekonstruowanych budynków. Wokół restauracje z ogródkami, gra muzyka, słychać gwar rozmów. Próżno nasłuchiwać dźwięku suwnic i rytmów maszyn dawnej fabryki turbin. Wzgórze Napoleona stało się parkiem i lapidarium. Szum pobliskiej ulicy Bema nie ustaje, ciągle słychać dźwięk skręcającego na pętli tramwaju, ptaków jakby mniej. Na największym basenie w Europie cisza. Nie słychać plusku i gwaru ludzi. Basen w ruinie. Zarósł trawami, które szumią w rytm wiatru, słychać ptaki, owady i helikopter ratunkowy lądujący przy pobliskim szpitalu, sygnały karetki pogotowia. W Bażantarni więcej ludzi, dużo więcej. Pełno samochodów na parkingu przy muszli koncertowej. Biegacze, chodziarze, rowerzyści, rodziny i muzyka z głośnika bluetooth. Dźwięki z mojej pamięci zaczęły się zamazywać, znikać w szumie. Zrobiło się jakoś głośniej, znacznie głośniej.

(fragmenty eseju "Dźwięki z pamięci" Macieja Olewniczaka, opublikowanego w książce festiwalowej Wydźwięki/Resonances)

----------------- Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury


Instytut Pejzażu Dźwiękowego
Instytut Pejzażu Dźwiękowego

DOWNLOAD OUR APP TO DISCOVER THIS TOUR AND MANY OTHERS.

play-storeapp-store

The Echoes


Śpiewająca studnia

fontanna neptuna

Dzwony

dzwony

Discover more geolocated content in our apps.

play-storeapple-app-store


Or start creating tours, treasure hunts, POI maps... Just let your imagination guide you.

SIGN UP

Are you a creator?

START HERE

Privacy & cookie policy / Terms and conditions

© ECHOES. All rights reserved / ECHOES.XYZ Limited is a company registered in England and Wales, Registered office at Merston Common Cottage, Merston, Chichester, West Sussex, PO20 1BE

v2.4.4 © ECHOES. All rights reserved.